
Oto na naszych oczach ziszcza się koszmar tych polskich patriotów, którzy przestrzegali przed amputacją Ziem Odzyskanych.
– Ale niech ta Polska to wie i niech ci Polacy to wiedzą, że to jest nasza ziemia, to są nasze Prusy! Zdążyliśmy przywyknąć do takich słów, wszak od 1945 roku stale dochodzą one do nas zza Odry. Dlaczego więc te, wypowiedziane kilkanaście dni temu, mają wagę wyjątkową? Bo tym razem nie przywędrowały one zza zachodniej granicy, ale zostały buńczucznie wypowiedziane na antenie polskiej państwowej stacji radiowej, przez mieszkańca naszego kraju, który podczas zorganizowanego w Mrągowie (sic!) zjazdu Ziomkostwa Pruskiego promował swój film pt. „Polskie obozy koncentracyjne”. Jak to możliwe?
Powody są dwa. Z jednej strony dramatyczny upadek polityki polskiej (myśli i czynu), z drugiej – niezwykle konsekwentna i przebiegła polityka uprawiana od siedemdziesięciu lat przez Niemców. Już w 1945 r. udało im się wykorzystać rosnącą nieufność między ZSSR i zachodnimi aliantami. Za pierwszy ich powojenny majstersztyk należy uznać osadzenie Reinharda Gehlena, byłego generała Wermachtu, na czele – podporządkowanej co prawda Amerykanom – niemieckiej służby wywiadowczej, poprzedniczki dzisiejszej BND. Waszyngton sfinansował „nowe życie” całej sieci szpiegowskiej i dywersyjnej pozostawionej przez III Rzeszę na terenach znajdujących się w tym czasie za żelazną kurtyną. Każda pozyskana z tego kanału informacja szła przez „niemieckie ręce” i to od Berlina zależało, co i w jakim kształcie trafiało do komórek amerykańskich służb wywiadowczych.
Niemcy perfekcyjnie potrafili wykorzystać zapotrzebowanie Stanów Zjednoczonych na posiadanie w Europie silnego sojusznika, który równoważyłby potencjał państw-satelitów Związku Sowieckiego. Amerykańskie pieniądze szybko postawiły na nogi zrujnowaną niemiecką gospodarkę i uzbroiły po zęby powstałą w 1955 r. Bundeswehrę. „Zimna wojna” służyła Niemcom, którzy umiejętnie podbijali cenę swojego trwania u boku USA. Raz po raz w przestrzeni dyplomatyczno-wywiadowczej pojawiały się informacje o sondowaniu przez Berlin w Moskwie zgody na połączanie obu państw niemieckich w zamian za oddanie się pod sowiecką kuratelę polityczną (do dziś Niemcy grają na amerykańsko-rosyjskiej rywalizacji). Tajemnicą poliszynela jest to, że mimo pozornej wrogości między RFN a NRD, w obszarach newralgicznych dla ponadczasowego interesu niemieckiego dochodziło do coraz ściślejszej współpracy między BND a STASI. Świadczy o tym choćby płynność w prowadzeniu i przenikanie agentur obu tych służb uaktywnionych po 1970 roku na terenie Polski. Monachijskie Radio Wolna Europa spopularyzowało i wykreowało spośród tej agentury liderów tzw. opozycji demokratycznej, zachęcając Polaków do otwartego buntu przeciw Związkowi Sowieckiemu. STASI też nie zasypiała gruszek w popiele: z jednej strony umiejętnie podsycała panujący w Polsce ferment polityczny (m.in. organizując porwanie i mord na ks. Jerzym Popiełuszce), z drugiej zaś namawiała Moskwę do zbrojnej interwencji w Polsce. Niemiecka Narodowa Armia Ludowa miałaby wówczas bronić socjalizmu na Dolnym i Górnym Śląsku, Opolszczyźnie i całym Pomorzu. Sprytnie, nieprawdaż?
Wypadkową starań obu państw niemieckich stały się obrady Okrągłego Stołu, przy którym zasiadło wielu ich agentów zainstalowanych po obu – zdawało się wówczas, że przeciwnych – stronach barykady (te służbowe zależności trwają do dziś, ba – zostały prawnie zalegalizowane poprzez różne systemy stypendialne i umożliwiają kontrolowanie przez Berlin wszystkich obszarów życia publicznego w Polsce). Chwilę później Niemcy popisali się drugim powojennym majstersztykiem: połączyli oba swoje państwa. Tak oto, przy entuzjazmie oficjeli nowo ogłoszonej III RP, gwałtownie przybliżyła się chwila nieuchronnego otwartego konfliktu z niemiecko-polskiego. Niemcy w 1945 r. zostały podzielone na dwa kontrolowane przez innych państwa nie z powodu czyjegoś widzimisię, ale dlatego, że ich imperialne zapędy kosztowały życie stu milionów ludzi. Wiele dziś wskazuje na to, że za tzw. obalenie Muru Berlińskiego znów trzeba będzie zapłacić polską krwią.
Bez wątpienia trzecim niemieckim majstersztykiem było uzyskanie zgody Waszyngtonu na budowę Unii Europejskiej pod batutą Berlina. Niemcy stały się europejskim hegemonem decydującym o wszystkim, co dzieje się na starym kontynencie. Chowając się za unijną nomenklaturą kolonizują polskie Ziemie Odzyskane, powoli przywracając stan rzeczy charakterystyczny dla germańskich epizodów z ich przeszłości. Mniejszość niemiecka poczuła wiatr w żaglach i już bez ogródek, bezkarnie pluje na wszystko, co polskie, sławiąc przy tym swoje dziedzictwo, z tym hitlerowskim włącznie! Co my na to? W milczeniu nastawiamy kolejne policzki. Ukradkiem rozwiązano Powiernictwo Polskie, jedyną organizację ukierunkowaną na przeciwdziałanie roszczeniom tzw. wypędzonych. Bliski upadku jest Instytut Zachodni, zasłużona jednostka badawczo-rozwojowa zajmująca się stosunkami polsko-niemieckimi, sytuacją Ziem Zachodnich oraz analizą polityki prowadzonej przez Niemcy. Sami się rozbroiliśmy i spolegliwie czekamy na zadanie nam decydującego ciosu. Kiedy on nadejdzie?
Najbliższe tygodnie pokażą, czy będziemy biernymi świadkami kolejnego sukcesu polityki niemieckiej, czwartego już majstersztyku w powojennej historii Europy. Oto wykorzystując amerykańsko-rosyjski konflikt na Ukrainie, Berlin dąży do uzyskania zgody Stanów Zjednoczonych na budowę tzw. armii europejskiej. Czym ona miałaby być? Ano niczym innym, jak pozbawioną NATO-wskiej (czytaj: amerykańskiej) kontroli nad Bundeswehrą, okraszoną kilkoma liśćmi figowymi, czyli uzupełnioną niewielką ilością żołnierzy innych narodowości. Dlaczego to takie ważne? Bo upadłby w ten sposób przedostatni zapis traktatu poczdamskiego. Ostatnim jest przebieg naszej zachodniej i północnej granicy... Jest tylko kwestią czasu, kiedy Niemcy – zgodnie z postanowieniami tamtego traktatu – upomną się o nowe, znacznie dla nich korzystniejsze rozstrzygnięcia.
Za genialnie skuteczną, choć wyjątkowo drańską, należy uznać prowadzoną przez Niemców politykę historyczną. Przekazanie gigantycznych pieniędzy środowiskom żydowskim pozwoliło na stopniowe zdejmowanie z nich odpowiedzialności za piekło II wojny światowej i przerzucenie jej na Polaków. Kto zatem – w obliczu nieuchronnego starcia się z niemieckim drang nach Osten – opowie się po stronie polskich awanturników, faszystów i antysemitów? Kto z zewnątrz publicznie podważy niemieckie prawo do naszych Ziem Zachodnich, skoro dziś, choćby poprzez nieroztropne wspieranie mniejszości niemieckiej, sami je im przyznajmy? Zostaliśmy sam na sam z apetytami Berlina, uprawiającego politykę Bismarcka i Fryderyka Wielkiego. Oto na naszych oczach ziszcza się zarówno cudowny sen niemieckich rewanżystów, jak i koszmar tych polskich patriotów, którzy przestrzegali przed amputacją Ziem Odzyskanych.
Istotą naszej obecnej sytuacji jako narodu i państwa jest nasze położenie w polityce międzynarodowej, a to należy uznać za dramatycznie złe. Nie jesteśmy liczącym się partnerem nie tylko dla wielkich tego świata, ale i dla małych państw europejskich. Sztucznie wykreowany konflikt z Rosją – jedynym państwem, z którym łączy nas sprawa niemieckich roszczeń terytorialnych, powoduje, że sami stoimy oko w oko z apetytami coraz silniejszych, oswobodzonych z międzynarodowego kagańca, Niemców. Rok 1939 się nie powtórzy, bo wówczas Polacy byli w większości świadomi zagrożenia. Dziś jesteśmy ślepi i głusi. I coraz głupsi!
Ich problem polega na tym, że nie widzą potężnego czynnika który za 20 lat pokrzyżuje im tą politykę.
Tym problemem jest europejski (i niemiecki) Islam, który za dwie dekady będzie nadawał ton w Niemczech, Francji, Holandii i Wielkiej Brytanii.
Narody tych krajów są już martwe, tylko że jeszcze o tym nie wiedzą bo poderżnięcie gardeł jest przesunięte w czasie.
Jest to nieuniknione tak jak w życiu ludzkim są nieuniknione dwie rzeczy: śmierć i podatki.
Nikt w Zachodniej Europie o tym nie mówi a samobójcza polityka masowego importu obcych kulturowo a właściwie WROGICH tłumów trwa w najlepsze.
Polska będzie w przyszłości graniczyć na zachodzie z kalifatem islamskim.
I wcale mi Niemców nie żal.
Otóż, zarówno Niemcy i Polacy w kwestii Ziem Odzyskanych mają i mieli tyle samo do powiedzenia, czyli nic.
Były szef kontrwywiadu zachodnioniemieckiego, Gerd-Helmut Komossa, napisał książkę „Niemiecka mapa” (Die deutsche Karte). Można w niej przeczytać:
"Układ z 21 maja 1949 roku, którego treść została zaklasyfikowana przez BND jako ściśle tajna, sugeruje utrzymanie ograniczenia suwerennosci państwowej RFN aż do 2099 roku. Wspomniane restrykcje obejmują m.in. sprawowanie całkowitej kontroli nad mediami niemieckimi oraz środkami komunikacji przez zwycięskich koalicjantów. Poza tym, każdy nowo-wybrany kanclerz musi podpisać tzw. Federalny Akt Kanclerski a na niemieckie rezerwy złota został nałożony areszt."
A zatem: tzw. polityka niemiecka jest polityką Międzynarodowego Żyda z USA, zarówno jeśli chodzi o tworzenie UE, jak i o przywrócenie granicy niemiecko-polskiej z 1937r. Pamiętajmy, że Międzynarodowy Żyd już w 1918r. usiłował nie dopuścić do restytucji Państwa Polskiego. A w 1945r. żydowsko-masoński rząd IIRP w Londynie był przeciwny powrotowi piastowskich ziem do Polski.
Tzw. niemieckie ziomkostwa zostały utworzone i były kierowane przez Żydów, obywateli NRF.
W sukurs żydowskiej antypolskiej polityce szły działania Kościoła w Polsce. Poczynając od listu biskupów polskich do niemieckich z 1965r: "przebaczamy i prosimy o wybaczenie". List podpisało 34 polskich biskupów, m.in. kardynał Stefan Wyszyński i Karol Wojtyła. Sam list wzbudził konsternację biskupów niemieckich, którzy odpowiedzieli w duchu chrześcijańskim bardzo lakonicznie.
Słusznie beształ zdrajców sprawy polskiej w sutannach W.Gomułka za ten paskudny, antypolski, antynarodowy list.
Na rzecz "pojednania" polsko-niemieckiego osobisty wkład wniósł także abp A.Nossol (Żyd), który w listopadzie 1989r odprawił Mszę pojednania w Krzyżowej w obecności kanclerza Kohla i premiera Mazowieckiego (Żyda).
„Unia Europejska jest darem z nieba” – powiedział w Würzburgu abp Alfons Nossol, ponieważ umożliwia takie pojednanie.
Tu warto zwrócić uwagę, że żydowski Episkopat Polski słowem nie wspomina o braku traktatowego uregulowania polsko-niemieckiej granicy.
I oczywiście nie można zapominać, że kwestia polityki polsko-niemieckiej musiała mieć aprobatę Watykanu oraz - już po 1965r. - JPII.
Zatem uprawniony jest wniosek, że polityka Międzynarodowego Żyda z USA wobec Polski posiada wsparcie żydowskich władz IIIRP oraz żydowskiego Kościoła w Polsce.
Polacy dobrze odczytali działania abp Nossola i po mszy w Krzyżowej na murach jego siedziby pojawiły się napisy ZDRAJCY
https://wiernipolsce1.files.wordpress.com/2015/05/7f0cf6b7-50fc-47bc-9632-6b9f614f0697_900x.jpg
https://www.youtube.com/watch?v=ZGMT37NcROc
Co do rzekomego osłaniania przeze mnie niektórych hierarchów KK: nie wszystkie wątki skomplikowanych relacji polsko-niemieckich po roku 1945 da się wprowadzić w ramy popularnego artykułu. O słynnym liście polskich biskupów do Niemców wypowiedziałem się krytycznie w tym tekście: http://zagozda.blogspot.com/2014/01/przebaczamy-i-prosimy-o-przebaczenie.html
Wiedza i spokojna głowa Panie Dariuszu, a nie ciągły bulgot. Wówczas nie będzie Pan musiał kryć się pod pięknymi nickami i wciąż wymyślać ich nowe brzmienia. Pozdrawiam.
w komentarzu nie zawarłem intencji, o które mnie Pan posądza.
Co do zagrożenie niemieckiego dla Polski, to zależy ono dokładnie od tych samych sił, od których zależy stosunek III RP do Rosji.
A czy możemy powiedzieć, że stosunek Polaków do Rosji, Rosjan, jest tożsamy z prezentowanym przez żydo-reżim IIIPR? Chyba nie.
Nie powinniśmy jednak budować nienawiści do Niemców, bo nie zmienimy swojego położenia geograficznego. Natomiast ogromnie istotna jest prawda historyczna i polityczna dotycząca naszych relacji z wszystkimi sąsiadami i z żydowską mniejszością w Polsce.
każdy, kto opisując sytuację Polski - zarówno minioną jak i obecną - w apekcie działania obcych służb i obcych wpływów, pomija wpływy środowisk i służb żydowskich - rozumianych zarówno jako wpływy służb państwa Izrael, jak i międzynarodowych środowisk żydowskich - ten albo wykazuje się skrajną naiwnością i brakiem wiedzy historycznej - albo celowo zamierza wprowadzić czytelnika w błąd. Potocznie o takim narratorze mówi się, że łże jak pies - wszystkie psy przepraszam za niezbyt dla nich przyjemny i całkowicie przy tym niezasłużony kolokwializm.
http://werwolfcompl.blogspot.com
Maciej Synak 2009-10-08
BARBARZYŃCY
(Angela Merkel gratuluje Niemcom)
Merkel z okazji „zgody” Irlandczyków na Traktat Lizboński złożyła gratulacje narodowi niemieckiemu.
Nie Irlandczykom, nie Europejczykom, nie demokratom, nie obrońcom praw człowieka i zwierząt, nie biurokratom - tylko narodowi niemieckiemu.
Jak już wielokrotnie wcześniej pisałem, w Niemczech nic się nie zmieniło, nadal buduje się Kolejną Rzeszę Niemiecką [od Atlantyku po Rosję] tylko, że teraz nie mówi się o tym głośno i nakrywa ten pomysł czapką z otokiem: Unia Europejska.
Zręby UE zaczęły powstawać już w 1942 roku, kiedy Ludwig Erhard, późniejszy kanclerz RFN, zaczął przygotowywać plan na wypadek przegranej wojny.
W czasie swego urzędowania, Erhard konsekwentnie nie uznawał istnienia i legalności drugiego niemieckiego państwa – NRD oraz granic zachodnich Polski i popierał doktrynę, w myśl której nadal istniało państwo niemieckie w granicach Rzeszy Niemieckiej z roku 1937.
Barbarzyńcy zza Odry, którzy podczas ostatniej wojny perfidnie wymordowali polską klasę kierowniczą, polską inteligencję, celowo niszczyli sztukę i architekturę innych narodów [Polska, Anglia] mają tupet publicznie gratulować sobie nawzajem swojej przebiegłości.
A co się stanie, jeśli uda im się zostać Nadeuropejczykami w „zjednoczonej” Europie?
To, co zwykle?
http://maciejsynak.blogspot.com/p/nadal-aktualne-uprkartuzypl.html
Proszę też zrozumieć: nie atakuję Pana ad personam - tylko poglądy, których głoszenie uważam za szkodliwe - bo niezgodne z prawdą historyczną. Oczywiście z zachowaniem sentencji Woltera - więc niechże Pan publikuje, ale przy okazji poszerzy zakres "swojej koncentracji". Pan skorzysta, Czytelnicy skorzystają....
...bez urazy...
Ach! Jak pięknie się Panowie różnią ;-)
Ukłony
Nie zaatakował Pan niczego, gdyż do niczego merytorycznie się Pan nie odniósł. Przepraszam, ale to takie śmieciowe komentarze. Nie warte uwagi. Ale niech Pan nie bierze tego ad personam...
Żegnam
Daję Szanownemu Panu 5 milionów gwiazdek za koment (jeno kliknąć nie mam gdzie ;-) )
A pamięta Pan jak Makrela mówiła co jest narodowym, niemieckim obowiązkiem? I to z kartki ;-)
Serdeczności.
Dobrze, że Pan napisał słowo "przepraszam" - bez tego stopień bufonady byłby jeszcze większy, co w porównaniu z tym, co jest i tak jest co najmniej trudne.
Uprzejmie życzę poprawy w opanowaniu umiejętności interpersonalnych. Nawet jeśli kontakty są tylko w necie. Pomaga. Proszę mi wierzyć. Słowo Lacha ;-)
Zewnętrzny też.
Serdeczności.
Jakie piękne pytanie ;-) Przecież wiadomo, że list biskupów jest tylko jeden. W tym kontekście ma się rozumieć.
Akurat :-( Był też list Kardynała Hlonda z 29 lutego 1936r. Czy ci, których miał na myśli też byli "tak zwani"?
Usłużnie załączam "linkę":
http://pl.wikipedia.org/wiki/August_Hlond#Stosunek_do_.C5.BByd.C3.B3w
Serdeczności
Bufonada? Nie po prostu są pewne granice wymiany zdań z trollami.
Moim skromnym (ułomnego blogera) zdaniem tak. Pana Tokarskiego ciężko uważać z trolla (prędzej mnie, bo mam "tylko" imię jako nick) a odpowiedzi na komentarz można dokonać w sposób bardziej uprzejmy niż pisanie o "śmieciowych komentarzach".
Pana wpis uważam za NIEZWYKLE WARTOŚCIOWY i tym bardziej takie sformułowanie mnie zabolało. Nie wiem czemu ale wziąłem to jakoś osobiście i uważam, że Panu Tokarskiemu należą się przeprosiny.
Ukłony.
Pozostaję przy stanowisku, że wpis Andrzeja Tokarskiego: "Potocznie o takim narratorze mówi się, że łże jak pies - wszystkie psy przepraszam za niezbyt dla nich przyjemny i całkowicie przy tym niezasłużony kolokwializm" - jako ocenny i pozamerytoryczny w pełni zasłużył na miano "śmieciowego".
Ale zgoda, nie jest to narracja pożądana i - przyznam szczerze - nie czuję się w takiej pyskówce komfortowo.
"(?)" - jakieś wątpliwości? "Peć" się zgadza, szanowność również :-)
A za wpis dałem 5*
Uszanowanie.
"A wrogowie? Czyż kiedykolwiek mieliśmy ich mniej?"
Z tego co się "ostatnio" orientuję, to odpadła nam Turcja :-)
Ruskie... tym "wsio rawno". Bez Lachów się obejdą, to i podbijać im się nie spieszy. No a poza tym to była "drużba" i nawet polska flaga na bamie rajchstagu powiewała.
Zostali nam "tylko" szwaby, a "od tyłu zachodzą nasz Judejczykowie".
Ale dzięki Panu, Michalkiewiczowi i Synakowi wiemy jak jest. Coś mi się widzi, że i "seryjny" niedługo strzeli "samobója". Czego i sobie i Panu życzę.
Optymizm w sobie mam :) Widać już parę symptomów świadczących o tym, że ci, którzy trzymają nas za gardło, przestają mówić jednym głosem. To dla nas szansa.
W nawiązaniu do wpisu pana "Rzeczpospolita", wypadałoby zapytać, czy istnieją jakiekolwiek przesłanki, aby podejrzewać, że akcja hodowli ugrupowań "liberalnych" Tuska za niemieckie pieniądze od CDU, była prowadzona w latach '90 z inspiracji gremiów, które on określa skrótem "MŻ".
Dla mnie ten skandal, ujawniony przez byłego PO-wca, Pawła Piskorskiego, był jedną z największych afer ostatnich lat.
To znaczy - mógł się nią stać, gdyby nie został szybko i nadzwyczaj skrzętnie zamieciony pod dywan, przy całkowitej współpracy niepodejmujących tego tematu "niezależnych", "polskich" mediów.
W normalnym kraju taka informacja spowodowałaby upadek rządu, ale w Polsce, pomówiony przez Piskorskiego Tusk nawet nie pofatygował się do sądu. W sumie zadziałał racjonalnie - po co miał dawać sprawie paliwa, czym skończyłaby się jego niechybna przegrana tamże.
Oczywiście nie można nie zauważać współpracy Niemiec z "MŻ" przy manipulacji historią.
Ale to nie Polska podarowała Izraelowi trzy okręty podwodne typu Delfin, tylko Niemcy. Zwróćmy uwagę na to, że wobec Grecji nie byli w tej kwestii tacy rozrzutni.
http://www.defence24.pl/news_korupcja-przy-zakupie-niemieckich-okretow-podwodnych-greckie-sledztwo-nabiera-tempa
Cóż, Anglicy mają na taki stan rzeczy powiedzonko - money talks.
Wyhodowana za pieniądze CDU władza, od ośmiu lat dba o to, abyśmy byli w tej kwestii niemi.
Po 1945r. władza wróciła w te same ręce.
Panie Krzysztofie nie jest Pan sam na sam z niemcami!!!!!! z Orzechowski, Orzechowskim Mirosławem - góru farbowanego lisa.
Pozdrawiam
"Panie Krzysztofie nie jest Pan sam na sam z niemcami!!!!!!"
Być może mylnie, ale odnoszę wrażenie, że niemcom wcale się nie podoba bycie pod czyjąś kontrolą. A że niby mają jakieś tam nastawienie pacyfistyczne po tych wszystkich wojnach... dla mnie to jak czarny humor.
Ukłony
http://pl.wikipedia.org/wiki/Mitteleuropa
Mniej ważne jest, kto na ten cel daje pieniądze i użycza swoich struktur ponadnarodowych. Efektem tej polityki będzie germanizacja, a nie judaizacja naszego kraju. Choć w sumie jidysz i Hochdeutsch to w zasadzie dwa dialekty tego samego języka.